ljurekZawsze, gdy dotykamy spraw młodego pokolenia powinniśmy mieć pełną świadomość tego, że całe pokolenie dorosłych ponosi odpowiedzialność za wykreowanie postaw młodzieży. Od pokolenia dziadków, od pokolenia rodziców - a przede wszystkim od samych rodziców - młodzi przejmują najwięcej wzorców postępowania.

Nam dorosłym łatwo jest utyskiwać na brak aktywności młodych, szczególnie wówczas, gdy oczekujemy od nich aktywności ściśle przez nas określonej. Podnosimy larum, gdy coś jest „nie po naszej myśli”. Czy jednak narzekamy np. na brak aktywności „kiboli”? A… dlaczego oni są tak dobrze zorganizowani?

Zawsze wtedy, gdy rodzice zbyt mało czasu poświęcają swym dzieciom, nie zawsze z własnej winy, rodzą się prawdziwe problemy, które zaczynają doskwierać prawie wszystkim; zatem nie tylko pedagogom czy politykom, ale także rodzicom.

Potrzeba kontynuowania spotkań wzorowanych na debacie pod hasłem „Młodzi aktywni…” jest bezsprzeczna. Mniej ważnym jest nawet to, czy do zorganizowania takiego spotkania przyczynili się w pierwszej kolejności sami uczniowie, czy może uczynili to dopiero pod wpływem pedagogów. Wszak pedagodzy właśnie po to są, aby w pewnych przypadkach wprost wykreować odpowiednią sytuację.

Jednakże w tym kontekście należałoby poruszyć jeszcze jeden - jakże ważny – element, element dotyczący postaw rodziców i… zadać sobie pytanie o przyczyny takich, a nie innych ich reakcji. Może jednak kolejne spotkanie z samorządowcami zorganizować właśnie tak, aby rodzice też mieli możliwość wyartykułowania swych opinii w tym zakresie?

O potrzebie wsparcia młodzieży przez dorosłych może świadczyć chociażby ten moment z ostatniej debaty, kiedy jedna z pań nauczycielek przypomniała wszem i wobec o absencji zaproszonych samorządowców w ubiegłorocznej debacie na podobny temat. Gdyby młodzież podobną odsiecz usłyszała ze strony rodziców, to…?

Jaką jest nasza współczesna rzeczywistość? Sądzę, że zdecydowana większość pedagogów już wystarczająco długo posiada odpowiednią wiedzę, aby właściwie zdiagnozować cały szereg „chorobowych przypadków”, ale…

Ale powszechnie wiadomo, że można by o wiele więcej zdziałać, gdyby tzw. wola polityczna pokrywała się z oczekiwaniami społeczeństwa. Tymczasem nasze społeczeństwo dało się już tak rozczłonkować, że…

Co zatem robić? Dla wielu prorokowanie przestało być czymś bardzo odpowiedzialnym - tym bardziej, że w naszych czasach stało się to bardzo powszechnym zajęciem, w którym można się „wyżyć do woli” - ale mam nadzieję, że jeszcze nie dla wszystkich!

I… właśnie dla tych „nie wszystkich” mam propozycję, aby sięgnęli (niektórzy może już któryś raz) do lektury; lektury niełatwej, ale jak sądzę dla dzisiejszego Europejczyka, który jest zatroskany o los naszego kontynentu (i nie tylko), bardzo potrzebnej.

Jest to książka „powstała w wyniku zakończenia średnioterminowego programu podjętego przez Międzynarodowe Biuro Wychowania w latach 1975 – 1980 na temat teorii i celów wychowania.” Tytuł: „Bliskie i dalekie cele wychowania”. Jestem w posiadaniu egzemplarza wydanego w 1987 roku. Nie wiem, czy było kolejne wznowienie? No cóż…

Lech Jurek